Napój „John Lemon” do końca roku musi zmienić swoją nazwę. Taka informacja w ciągu ostatnich kilku dni zelektryzowała wielbicieli popularnego (szczególnie wśród młodych ludzi) napoju. Wszystko za sprawą procesu, jaki chciała wytoczyć katowickiej firmie, Yoko Ono – wdowa po jednym z najsłynniejszych muzyków świata Johnie Lennonie.
Firma produkująca napoje o spornej nazwie została założona w 2012 roku przez dwójkę młodych przedsiębiorców z Katowic. John Lemon miał oferować swoim klientom wysokiej jakości produkty w oryginalnej butelce. Napój z miejsca stał się hitem modnych klubów i nieodłącznym elementem letnich festiwali muzycznych oraz imprez plenerowych. Sukces marki oparty był przede wszystkim na jakości produkowanych napojów, naturalnych recepturach lemoniad i wodzie źródlanej, która nadawała im wyjątkowo orzeźwiający smak. Nazwa John Lemon była więc tylko świetnym zabiegiem marketingowym, który pomógł rozsławić markę na ponad 20 europejskich krajów.
Niestety na początku marca tego roku, do producentów lemoniad dotarła szokująca informacja o niezadowoleniu Yoko Ono (żony Johna Lennona) z faktu, iż napój podobno wykorzystuje i narusza dobre imię jej zmarłego męża. Dalej sprawy potoczyły się szybko. Do katowickich przedsiębiorców dotarł pozew podpisany przez sławną artystkę i wdowę po jednym z członków legendarnego zespołu The Beatles. Choć z pozoru całą ta sytuacja wydawała się być tylko zmyślnym żartem, po szybkiej konsultacji z zespołem prawników okazało się, że nie ma w tym nic śmiesznego.
Chociaż nazwa „John Lemon” została zastrzeżona jako znak towarowy już w 2014 roku, nie przeszkadzało to żonie muzyka. Katowicka firma stanęła przed wizją upadku, albowiem za Ono stała ogromna machina urzędnicza i nieporównywalne zaplecze finansowe, które mogło doprowadzić producentów lemoniad do całkowitej porażki. Przedsiębiorcy jednak racjonalnie ocenili swoje szanse i zrobili wszystko, żeby ocalić swoją markę i nie doprowadzić do kosztownego procesu.
Finalnie między stronami doszło do zawarcia ugody, na której mocy producenci napoju muszą zmienić część nazwy swojego produktu. Na szczęście etykieta i co najważniejsze smak napoju pozostają bez zmian, z nazwy musi jednak zostać usunięte imię John. Właściciele firmy jednak się nie załamują, bo choć nazwa musi zostać zmieniona, mają oni świadomość, że popularność ich napoju nie jest uzależniona od kilku liter. Ponadto, cała sytuacja związana z niniejszym procesem z pewnością przyniesie marce szeroki rozgłos, który może wpłynąć na jeszcze większe zainteresowanie kontrowersyjnymi napojami.
Jednak uspokajamy te osoby, dla których nazwa ma znaczenie – lemoniady John Lemon pod niezmienionym szyldem będą dostępne na sklepowych półkach jeszcze do końca roku. Z nowym rokiem produkt ten jednak dostępny będzie pod nazwą „On Lemon”. Kto by pomyślał, że lemoniada może wywołać takie zamieszanie? Mamy nadzieję, że w całej tej sytuacji katowiccy producenci jednak obronią się smakiem.